Uratował kota, a teraz pomaga znaleźć dla niego nowy dom
Nie tylko zaopiekował się wyczerpanym zwierzęciem i zawiózł do lecznicy, ale i pokrył koszty jego leczenia. Zadbał też o bezpieczny dom tymczasowy, a teraz wspiera fundację w poszukiwaniu stałych opiekunów. Policjant z Żor, podobnie jak jego kilku innych kolegów, nie pozostał obojętny na los cierpiącego zwierzaka i ruszył mu z bezinteresowną pomocą.
W niedzielny, październikowy wieczór, st.sierż. Grzegorz Białas z żoną Oleną wracał samochodem do domu. W pewnym momencie z daleka, na jezdni zauważył ledwo poruszające się zwierzę. Natychmiast zatrzymał się, wysiadł z auta i po chwili dostrzegł młode kocię, które z wyczerpania nie potrafiło poruszać się o własnych siłach. Kot próbował pełzać po asfalcie jednak każdy ruch sprawiał mu trud i ogromny ból.
Bez chwili zastanowienia policjant podniósł malucha z ziemi i od razu zawiózł go do weterynarza. Tam okazało się, że zaledwie 4 tygodniowy kot jest chory i kompletnie wyczerpany. Chociaż rokowania nie były zbyt optymistyczne, zwierzę walczyło o życie. Troszczył się o nie również mundurowy. I tak po kilku dniach kociak zaczął wracać do zdrowia.
Stróż prawa nie tylko uratował zwierzę z opresji, ale i pokrył koszty jego leczenia. Postarał się też o opiekę dla kota i w tym celu nawiązał kontakt z jastrzębskim stowarzyszeniem, którego statutowym celem jest m.in. ochrona zwierząt. Przyjaciele psów i kotów pomogli policjantowi i znaleźli dom tymczasowy dla malucha, a teraz, razem z sierżantem Białasem, szukają dla niego nowych opiekunów.
Przykład policjanta, na co dzień pełniącego służbę w żorskim zespole patrolowo-interwencyjnym, nie jest odosobniony. Podobnie jak on na cierpienie zwierząt obojętny nie pozostał też dzielnicowy st. sierż. Mikołaj Widenka, który w maju ubiegłego roku dostał się na balkon w jednym z bloków na osiedlu Pawlikowskiego i uwolnił uwięzionego w uchylonych drzwiach kota. Zdarzało się, że ranne zwierzęta, w ciężkim stanie ratowali też inni policjanci i to nie tylko na służbie, ale i w czasie wolnym.
St. sierż. Grzegorz Białas ma serce dla zwierząt. Razem z nim mieszka kot o wdzięcznym imieniu Misha. Codziennie odwiedzają go też inne zwierzaki, które razem z żoną dokarmia i troszczy się o nie. Nigdy nie przejdzie obojętnie, gdy zwierzęciu dzieje się krzywda. Choć warunki dziś nie pozwalają mu na to, by opieką otoczyć ich więcej, planuje w przyszłości, dla tych porzuconych, stworzyć miejsce, w którym będą bezpiecznie mogły oczekiwać na nowy dom.