Pokonał tysiące mil morskich i od 20 lat służy w Policji
Od dziecka marzył żeby zostać policjantem, albo ... marynarzem i choć mierzył się z przeciwnościami losu marzenia spełnił oba. "Wykradł" greckiej bogini szczęścia - Tyche ster i wyruszył po przygodę do krainy Neptuna. Później, wprost z pokładu potężnego trawlera, wstąpił w błękitne szeregi i założył policyjny mundur. Dzisiaj lata spędzone na statkach wspomina z nostalgią, ale podkreśla też, że morze to twardy nauczyciel.
Swą przygodę z morzem rozpoczął tuż po zakończeniu szkoły podstawowej. Wówczas to, wbrew woli matki, wyjechał do Świnoujścia i po pomyślnym zdaniu egzaminów przez 6 lat pobierał naukę w Zespole Szkół Rybołówstwa Morskiego. Jej mury opuścił z tytułem technika nawigatora morskiego i wypłynął od razu na szerokie wody. Jako rybak, starszy rybak, a następnie pomocnik oficera pracował na pokładach gdyńskich trawlerów, przy połowach dalekomorskich. Zwiedził Chile, Urugwaj, Koreę, Chiny, Kanadę, czy Rosję. Zawitał też na Falklandy leżące na południowym Atlantyku.
Jego najdłuższy rejs trwał nieprzerwanie 210 dni. Do najtrudniejszych zalicza m.in. ten po Morzu Ochockim, gdzie temperatura sięgająca – 30ºC znacznie utrudniała marynarzom pracę, czy ów 180-dniowy z Kaszubami, który w większości spędził w milczeniu, gdyż nadzwyczajniej w świecie nie rozumiał języka swoich towarzyszy.
Wyciągając przez lata z sieci tony połowionych ryb pracował bez przerwy po 14 godzin na dobę, z kilkugodzinnymi przerwami w ciągu dnia, czy dłuższymi w nocy. Trudy życia na morzu wynagradzały mu jednak roztaczające się wokół bajeczne widoki i odwiedziny w odległych miastach portowych. W jednym z nich spędził aż 4 i pół miesiąca, gdyż cała załoga statku została aresztowana (czyt. otrzymała zakaz powrotu na morze) z powodu zaległości przedsiębiorstwa w opłatach za prowiant.
Po 6 latach spędzonych wśród fal Zbigniew Suchocki postanowił jednak wrócić na ląd i spełnić drugie ze swoich marzeń. I tym razem szczęśliwy los sprawił, że wkrótce założył policyjny mundur. Z uśmiechem wspomina historię, gdy podczas wypełniania dokumentów w rubryce z zapytaniem o państwa, które odwiedził zabrakło miejsca na wpisy, ta dotycząca paszportu pozostała natomiast pusta. Szybko wyjaśnia jednak, że do dalekich podróży uprawniała go, z racji wykonywanego zawodu, właśnie książeczka żeglarska.
Morze nauczyło go wytrwałości i cierpliwości, umocniło też jego wewnętrzną siłę i wrodzoną odwagę. Cechy marynarza niewątpliwie docenione zostały także i przy rekrutacji jaką przeszedł zanim wstąpił w niebieskie szeregi.
Asp.szt. Zbigniew Suchocki w Policji służy od 1996 roku. Najpierw związany był z Komisariatem Policji w Zebrzydowicach, gdzie przez 9 lat służbę pełnił w ogniwie patrolowo-interwencyjnym oraz na stanowisku oficera dyżurnego. Następnie przeniósł się do Żor i przez 10 lat był policjantem pierwszego kontaktu tj. dzielnicowym. Od roku pełni służbę w zespole dyżurnych. W ubiegłe wakacje uratował przez telefon życie mieszkance Szczecina. Prywatnie – żonaty, ma dwie córki i syna. Uprawia kulturystykę.